Jezu, nieobce Ci cierpienie sprawiedliwego Hioba… Wtedy, gdy własnych słów brakuje, jak się zdaje, modlisz się psalmem. Mnie też w chwilach udręki brakuje słów, dlatego włączam się w Twoje wołanie:
Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił,
czemu pozostajesz głuchy na moje błagania, na jęk moich słów?
Boże mój, wołam za dnia, a Ty nie odpowiadasz,
i w nocy, a nie znajduję ukojenia.
A przecież Ty mieszkasz w świętym Przybytku,
nadziejo Izraela.
Ja zaś robak jestem, a nie człowiek,
pośmiewisko ludzi i wzgarda pospólstwa.
Wszyscy, którzy mnie widzą, szydzą sobie ze mnie,
wykrzywiają usta i potrząsają głową:
„Zaufał Jahwe, niech On go wybawi,
niech go ocali, skoro go miłuje”.
Wszak to Ty mnie wywiodłeś z łona [mojej matki]
i dałeś spocząć przy piersi matczynej;
Twojej to pieczy poruczony jestem od powicia,
Tyś Bogiem moim od chwili, gdy matka na świat mnie wydała.
Nie opuszczaj mnie, gdy ogarnia mnie trwoga,
bo nie ma nikogo, kto by mi przybył z pomocą.
Gardło wyschło mi jak gliniana skorupa,
język przywarł do podniebienia;
położyłeś mnie w prochu śmierci.
Otoczyła mnie sfora psów,
obstąpiła mnie zgraja złoczyńców;
przebodli mi ręce i nogi,
mogę policzyć wszystkie kości moje.
Oni zaś patrzą na mnie i napawają się mym widokiem;
dzielą między siebie szaty moje,
a o suknię moją rzucają los.
Ty jednak, Jahwe, nie opuszczaj mnie,
wspomożenie moje, pośpiesz mi z pomocą!