Wiersze s. Marty Urszuli Baczewskiej CSDC

Pragnę ściągnąć buty
wejść bez pytań
pouczeń
przysiąść cicho
słuchać
życie mówi samo
nie otwieraj rany
przytul
milczeniem


Twoja obecność
spowita milczeniem
Jesteś cały wszędzie
dla rozumu
nie odkryty
ciekawi
mijają jak ślepi
Tajemnico prostoty
ukryta w małości
jak ziarno
owoc wydające
gdzie Cię szukać?

– Obecności –
jak odnaleźć?
taki bliski
że – za trudny
tak pokorny


wymknęła się jedyna
i duszę domyła –
łza
czystej skruchy
cicha modlitwa
odarła z szaty
co światem pachniała
dotknęła nędzy
spadła
gdzie rozum nie sięga
z dna
skrytej pychy
uwielbiła Pana


czy zgłębisz człowieka?
siebie rozpoznasz
oskarżysz…?
czy przyjmiesz…?
pokochasz – zaprzeczysz?
na spacer z nim pójdziesz
choć drogi tak różne?

odbiciem jest twoim
tym jasnym i ciemnym
dziękuję Ci, Boże
tak różnie…


Słowo
jak chleb
pokarm codzienny i siła
nie wszystko się strawi
zrozumie
pojmie
przełoży na życie codzienne?
w nim źródło się sączy
nieustannie

– czas zrobi swoje
Zdumienie wciąż rośnie
pochylam głowę
nad tym co
moje nie jest
czyż posiadaczem jestem
tylko
przyjętego czasu?
tak słaba
że zdziwiona
tak mała
pochylona
nad tym co Twoje
we mnie się odbiło
tak trwam
cichutko
by nie spłoszyć
nie rozsprzedać słowami
daru Boga


nie potrafię
ogarnąć istoty stworzenia
wszystko jest Miłością
i bólem rodzenia
patrzę w oczy dziecka
tam szukam odpowiedzi
bo proste –
szczere
złożona wciąż ręka
jakby dwie sprzeczności
białe – czarne
…aby dać się przemóc
i utworzyć całość
tyle czasu
tyle trudu
wiem
ale ja zostaję


przepraszam, że boli
że
za mało światła
wszystko kręci się wokół
jak
w tanecznym kroku
słowa puste
słowa marne
mają formę
lecz nie sens
…może nie potrzeba?
choć wysiłek trawi
tu nie chodzi o słowa
formy ustalone
tutaj serce
stęsknione bije
szukając…


Przebaczyć
uwierzyć w miłość
której nie rozumiesz
przejść ponad sprawiedliwość
otworzyć pięść
dotknąć
w głębi spojrzenia
przywołać oblicze
nie znaczy, ze zapomnieć
zostawić
w cichej modlitwie

– spłynęła łza –
podarować wolność


Oby nie powiedzieć
za dużo
bo już tyle
zostało powiedziane
wypłakane
zapomniane
ciągle żywe i ukryte
bo niewypowiedzialne…

Zatopić się w oczach
co sięgają dalej
dotykając brzegu
głębia samotności
w niej spotykam Boga
tutaj chcę przebywać
choć ciągle uciekam
brakuje odwagi
by zapomnieć drogę
która jest powrotem
za tym miejscem
tęsknię
myślę nocami
kiedy więc odejdę?
by dać oczy wiary


Takie nagie
skąpane rosą
duże krople
jak łzy
spływają
po korze
i całe zapłakane
w bólu
tylu pęknięć
rodzi zieleń
darem się staje
milcząc – mówi
o człowieku
zapachniało
zachwytem


Czy można opisać
Tajemnicę Boga?
Czy ktoś zejdzie tak nisko
by zobaczyć światło?
Czy trzeba zostawić „miłość”
by naprawdę kochać?
Czy jest szczęście…
może dla wybranych?
Czy…
i tyle pytań

– a Bóg
stał się człowiekiem
zapomniał się spytać
Czy warto?