„Jezus uniósł się w ich obecności w górę i obłok zabrał Go im sprzed oczu. Kiedy uporczywie wpatrywali się w Niego, jak wstępował do nieba, przystąpili do nich dwaj mężowie w białych szatach. I rzekli: «Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba»”.

Kolejne rozstanie z Panem na bliżej nieokreślony czas. Tym razem jest wypełniony nadzieją i obietnicą. Czy jednak teraz uczniowie rozumieją więcej? Czy ja rozumiem więcej? Nie umiem powiedzieć. Jest to kolejna tajemnica wiary. Niebo otwarte już i jeszcze nie. Już odkupienie zostało dokonane. Jezus pokonał śmierć. Jeszcze nie, bo jestem wciąż w drodze. Stoję wpatrzona w niebo i proszę o łaskę wiary i tęsknoty za tym ostatnim i już nierozłącznym spotkaniem. Proszę o łaskę, bym nigdy nie odłączyła się od tej nadziei, jaką jest moje powołanie do wiecznego bycia z Bogiem. Od nadziei, która woła we mnie „Marana tha – Przyjdź, Panie Jezu”.