(5) DOKĄD IDZIEMY? Refleksja s. Christiany

Jakże biedni są ci, którzy widzą wszystko tylko w tym ziemskim życiu, które tak szybko przemija.

Kiedyś byłam na bardzo bolesnym pogrzebie u bliskiej mi rodziny. W przeciągu 30 minut spalił się duży pokój w bloku, a mąż i jego mała córeczka zmarli w drugim pokoju od zaczadzenia. Przyjechał tuż przed świętami Bożego Narodzenia z Niemiec do Polski. Żona prosiła, żeby poszedł do spowiedzi. Nie pójdę, powiedział, bo ksiądz zabroni mi pracować w niedzielę. W ostatnim czasie często wyjeżdżał do pracy za granicę i aby więcej zarobić, chciał też pracować w niedzielę, chociaż nie musiał. I oto zaraz po świętach Bożego Narodzenia, spędzonych bez Boga w sercu, 28 grudnia, wszystko, co przywiózł, co zarobił, zamieniło się w popiół i stanęły dwie trumny. Chyba nigdy nie zapomnę uderzeń spadającej ziemi na te dwie trumny. Pomyślałam: tyle świat na koniec może nam ofiarować!

Gdy wołałam do Boga o łaskę zbawienia drogiej mi osoby, otrzymałam taką myśl: może mój bliski zdążył przed śmiercią wzbudzić akt żalu, aby móc otrzymać Boże miłosierdzie, ale jest to wielkie ostrzeżenie dla nas wszystkich będących w drodze do wieczności. Zrozumiałam też, że ja jeszcze bardziej zdecydowanie mam ostrzegać innych. Owszem, mamy obowiązek uczciwie pracować na nasze utrzymanie, ale nigdy za cenę Bożych przykazań!

s. Christiana