(7) DOKĄD IDZIEMY? Refleksja s. Christiany

Niestety wielu z nas żyje w ustawicznym zagonieniu, w ciągłej walce o to, by mieć więcej, jeszcze więcej, coraz więcej; by żyć wygodnie, coraz wygodniej. A Pan Bóg? Może On i jest, więc na wszelki wypadek dwuminutowy, bezmyślny pacierz, czasami w niedzielę do kościoła i dwa razy w roku do spowiedzi. Przecież ja muszę żyć normalnie! Niestety, wielu żyje tak, jakby Boga nie było.

Pamiętam, kiedyś pewna mama, której córka tylko czasami przychodziła na katechezę, powiedziała mi: „Siostrzyczko, o co siostrzyczce chodzi? Moja córka już była u Komunii i ja, jako matka, jestem odpowiedzialna za dalsze, całe życie mego dziecka. Ona ma francuski, angielski, basen….” i coś tam jeszcze miała, już nie pamiętam co. Wówczas byłam bardzo młodą katechetką i nie potrafiłam nic odpowiedzieć, tylko serce skurczyło mi się z bólu. Jeśli ta córka sama nie umieściła Boga w centrum swojego życia, za co będzie wdzięczna swojej matce w chwili odchodzenia do wieczności?

Całe nasze życie, do którego jesteśmy stworzeni, to całe nasze wieczne życie, to trwanie z Bogiem i w Bogu w Jego miłości i Jego szczęściu na zawsze, na zawsze, na zawsze!

Jeśli ktoś swemu dziecku zabezpiecza tylko i wyłącznie dobre bytowanie na tej ziemi, to nic nie zabezpiecza, bo z chwilą śmierci nic z tego nie zabierzemy ze sobą.

s. Christiana