Maryja, która dla naszego zbawienia stała pod Krzyżem Jezusa i patrzyła na Jego mękę, zawsze będzie i przy każdym naszym trudzie.
Wiemy, że życie uśmiechniętego papieża Jana Pawła II, było stałym przekraczaniem siebie, pokonywaniem siebie, swoich niedomogów i chorób. Ale ponieważ przekraczał siebie, mógł przed śmiercią powiedzieć: „amen”, na zbliżające się przejście do nowego życia. To, co miał do wykonania tutaj, wykonał i poszedł do Swojego Mistrza, aby po trudach mieć udział w wiecznym szczęściu. W każdej chwili Jego życia towarzyszyła Mu Maryja.
Bardzo boli mnie to, że wiele osób nie bierze tego pod uwagę, iż nasze życie tutaj jest tylko drogą, bo idziemy do Domu Ojca. Jeśli człowiek nie myśli o tym, może źle przebyć jedyną swoją drogę. Ciesząc się radościami tej ziemi, powinno się mieć świadomość, że nawet największe dobrodziejstwa na tej ziemi są bardzo małe w porównaniu do tego szczęścia, które ma się stać naszym udziałem na wieki. A doświadczając trudów, powinniśmy pamiętać, że nadejdzie taki dzień, który uwolni nas na zawsze od wszelkich cierpień, a wszystkie nasze łzy zamienią się w niekończące się szczęście, ku któremu zdążamy. Pierwszy krok małego dziecka już jest krokiem ku wieczności i powinno ono dowiedzieć się o tym tak szybko, jak tylko będzie to możliwe.