(26) DOKĄD IDZIEMY? C.d. refleksji s. Christiany Mickiewicz

Wszyscy nosimy w sobie skutki grzechu pierworodnego, które przejawiają się przede wszystkim poprzez nieuporządkowaną miłość własną, nasz egoizm, który rani nas samych i często bardzo rani innych. I właśnie ten egoizm powinien w nas umrzeć, aby mogło wytrysnąć nowe piękne życie, które stanie się naszym prawdziwym szczęściem.

Każdy lęka się cierpienia, ale okazuje się, że może ono być dla nas bardzo korzystne, bo w próbach dobrze znoszonych pojawiają się odpowiednie warunki, aby mogły obumierać wszelkie nasze złe skłonności, nasza próżność, pycha, chciwość i inne grzechy główne, aby w ich miejsce mogły wykwitnąć: miłość, pokój, pokora, łagodność, męstwo, cierpliwość, wyrozumiałość, miłosierdzie itd. Czasami w niemałym trudzie, a jednak trzeba mężnie przezwyciężać naszą skażoną naturę, aby mogło ukazać się prawdziwe złoto miłości, które Bóg wpisał w nasze życie. Każdy z nas posiada złe i dobre skłonności i wszelkie próby życiowe dobrze podjęte zawsze będą palić nasz egoizm, który jest wrogiem przede wszystkim dla nas samych.

Ja pochodzę z wiejskiej rolniczej rodziny. Nieraz widziałam jak pług głęboko orał ziemię, żeby potem na tej ziemi można było coś zasiać. Nasze dusze po grzechu pierworodnym nieraz też mogą być podobne do twardej ziemi, która musi być przeorana ostrym pługiem rozmaitych doświadczeń. Osobiście w życiu doświadczyłam wiele razy takiej orki, którą Dobry Bóg w miłosierdziu Swoim na mnie dopuścił. I jestem Panu Bogu bardzo wdzięczna, bo widzę tego owoce. Doświadczyłam też i tego, jakim ciepłem miłości i jakim pokojem może ogarnąć Bóg duszę, gdy wszystko, czego doświadczamy zawierzamy Jemu, za Jego zagubione dzieci.