Wprowadzenie do Zasłuchania w Słowo 05 października 2013 – Świnoujście -Przytór

Idąc dzisiaj drogą Lectio Divina (ŁK 17, 5-10) odkryłem, że modląc się powinienem więcej prosić o wiarę niż o inne rzeczy. Wiara bowiem sprawi, że wszystko będę przeżywał inaczej – razem z Bogiem. Wierzyć to zgadzać się na swoją historię życia i na wszystko co przyjdzie, dziękując jednocześnie za wszystko.

Wiara jak ziarno gorczycy wystarczy…

Adam

————————————————–


Słowo Boże jest żywe!

Po raz kolejny doświadczyłam, że spotkanie ze Słowem jest naprawdę spotkaniem z żywym Jezusem. Dzisiejszy fragment ŁK 17,5-10 o zgorszeniach, słabej wierze uczniów, którzy wołają „Panie przymnóż nam wiary” i apostołach, którzy mają „zrobić swoje” jak słudzy i odejść, początkowo wydawał mi się mało spójny. Okazało się jednak, że jest streszczeniem i odpowiedzią na to co ostatnio przeżywałam. Przez przeciwności i zgorszenia czułam się pełna lęków, zwątpień i zniechęcenia. Tymczasem Chrystus mówi „to musi przyjść”. Nie powinnam koncentrować się na swoim przerażeniu ale pamiętać, że On zwyciężył świat. Ja też jak apostołowie czuję się za mała by dźwigać i nosić to co Bóg pozwala mi widzieć i doświadczać w innych, w sobie i w świecie. Przypomniał mi, że to On zbawia a ja jestem tylko narzędziem i nie mogę nazbyt martwić się o kondycję innych ale wszystko oddawać Jemu. Zobaczyłam też, że często staję przed Bogiem z moim pomysłem oczekując, że On zmieni moją rzeczywistość. Słowo przypomniało mi, że to nie ten kierunek. Są rzeczy, których nie zmienię, na które nie mam wpływu. Poczułam zaproszenie aby wołać o wiarę, gdy trudno mi przyjąć to co daje mi Bóg, by przyjąć z wiarą drogę, którą mnie w tym momencie prowadzi. Prosić o wiarę to dla mnie dzisiaj zrobić choć małą szczelinę dla Ducha Świętego. Jednocześnie dziękowałam za dobroć i cierpliwość Boga wobec mnie.

Ania

————————————————–


Gdy czytałam, że apostołowie prosili Pana o wiarę, wyobraziłam sobie, że robili to z dużą gorliwością i zapałem (tak jak Piotr, który chciał , aby Jezus w wieczerniku całego go obmył np), że bardzo im na tym zależało, aby tej wiary dostać więcej.

Myślę, że dlatego nalegali, bo poznali już jej smak i pragnęli więcej.

Wiary wcale nie w kontekście mocy, którą mogliby wyrzucać złe duchy, czego przed chwilą im się nie udało dokonać, i nie po to, aby być silniejszymi, bardziej “cudotwórczymi”, ale wiary jako DOŚWIADCZENIA BOGA, życia w Jego Obecności, w bliskiej z Nim relacji.

Oni skosztowali już tej słodyczy,dotknęli jej,  wiedzieli jaką radość  to daje i jakim napełnia pokojem.

I może nie jest to najwłaściwsze rozumienie tego fragmentu, ale tą właśnie drogą prowadził mnie Jezus dziś.

Odczułam skierowaną do mnie Obietnicę wypełnienia mnie pokojem płynącym z Obecności Boga we mnie, życia w relacji z Nim, oddania Mu siebie i odnalezienia w tym na powrót szczęścia.

On mówi, że wszystko o co prosimy może być nam dane.

Może być dana także  i wiara i płynący z niej pokój; wiara silniejsza i większa niż możemy sobie wyobrazić, większa niż potrafili zapragnąć jej apostołowie, wiara, która morwę przesadza w morze, wiara niemożliwa do ogarnięcia.

-Modlitwa i post- na niektóre rzeczy jedyny ratunek.

-Pokorna służba codziennego dnia, bez oczekiwań na docenienie, wdzięczność i “dziękuję”, bez własnej nawet satysfakcji z dobrego spełniania swej roli.

Bycie “tylko” nieużytecznym sługą, który jako narzędzie w ręku Pana, sam z siebie nic zupełnie nie może. Nie jest kreatorem i twórcą życia, planów i pomysłów, a tylko spełnia swą rolę.

Oto drogi, które prowadzą do wiary i pokoju. I czekać tylko po prostu…

I wciąż wracała do mnie pieśń: “Nic, nie musisz robić nic. Odpocznij we mnie. Czuj się bezpiecznie…” – Niezwiązane z tekstem dzisiejszym, ale wysłane specjalnie do mnie od Boga 🙂

Jezus, który zaprasza do odpoczynku w Jego ramionach, który przynosi pokój na rzeczy niespokojne we mnie dotąd jeszcze, który chce wszystko uciszyć i uleczyć to, co jeszcze nieuleczone do końca. Jezus któremu wreszcie pozwalam się przytulić i chowam się w Nim i wiem, że tu w końcu odpocznę i przestanę czuć trwogę.

W czasie Adoracji patrzyłam na Krzyż, który widziałam już wcześniej wiele razy. Zawsze był na nim Chrystus ukrzyżowany, z gwoździami w dłoniach.

Dziś był Jezus, który nie miał dłoni przybitych, ale rozciągnięte szeroko ramiona, którymi chciał mnie ogarnąć. Jego ręce były rozciągnięte do końca, tak, że nie można by ich już bardziej rozprostować , tak, jak bardziej nie można by już czekać na powrót człowieka do Boga. Tylko On mógł tak bardzo na mnie czekać.

I ja też tego pragnęłam, ale nie potrafiłam zaufać. Dziś On “wybiegł mi naprzeciw” .

Pragnę wolności największej, jedynej, która czyni człowieka szczęśliwym naprawdę.

Wolności w Bogu Jezusie Chrystusie. Należeć TYLKO DO NIEGO- to być prawdziwie wolnym.

Wolnym od siebie samego, swoich zgubnych pomysłów na życie, od zniewolenia swymi pragnieniami i namiętnościami.

Należeć TYLKO DO JEZUSA- to nie należeć do NIKOGO INNEGO, nie należeć do Złego, wyrzec się go i nie wchodzić w dialog z nim.

Tak, pragnę bardzo tej wolności, tej wiary i tego pokoju.

I na koniec jeszcze jeden prezent od Niego: ” Nie bój się. Wierz tyko Jezusowi!”

Nie do wiary :), że w małej salce w Przytorze, na wprowadzeniu do Zasłuchania, słyszanym nie pierwszy raz, w ciągu jednego tylko dnia zostało przygotowane dla mnie tak wiele.

Dziękuję Panie 🙂

…..”Proście a otrzymacie, aby radość wasza była pełna”……   🙂 🙂 🙂 🙂